Byla noc, najgorsza czesc doby. Ciche szmery dochodzily do ciemnej piwnicy w domu Jowana.
- dlugo jeszcze? -zniecierpliwiony Igio chodzil nerwowo i sprawdzal po kilka razy wlot do piwniczki. Nie byly tu zamknieci, a jedynie zabudowani. To musiali poki co wystarczac.
- nie popedzaj go, robi co moze! - chlopak siedzial w kacie, na worku z ziemniakami, w rekach trzymal pistolet srutowy. Cale szczescie, se zdolal na czas wydostac sie z domu... zimna piwnica jego kuzynow nie byla hotelem, ale przywyknac mozna bylo... Syk przeszyszyl wnetrze malego pomieszczenia i Jowan zapalil w koncu lampe naftowa.
- zapalki calkowicie zamokly...- tlumaczyl swoje spoznienie. Jego drobne cialo trzeslossie mimo jego woli. Przechowywal Alexa i Igio w otoczonej przez hordy nieumalych piwnicy! Nie moglo byc chyba gorzej! Oczywiscie pomijajc fakt, ze rozdzielili sie ze swoimi rodzinami..tak...to stawiolo sytuacje w nieco gorszym swietle.
Igio usmiechnal sie szeroko, po chwili spochmurnial.
- mam plan...- zaczal z wolna. Zarowno Igio jak i Alex wpatrzywali sie w niego nieco jak w bozka. Byl wsrof nich najstarszy i najsilniejszy, sponraniczny i pelen odwagi...